Firma Green Pack istnieje na rynku gospodarczym od 1990 roku, specjalizuje się w produkcji toreb papierowych, dystrybucji i promocji opakowań i artykułów jednorazowego użytku. Opierając się na doświadczeniu rynkowym, firma Green Pack rozwija i utrwala w świadomości użytkowników opakowań,że mogą one być nie tylko funkcjonalne i nowoczesne,ale i przyjazne środowisku.

Autoryzowany Dealer Ford. Frank-Cars Autoryzowany Dealer Forda, Częstochowa, ul. Jagiellońska 147, tel. 34 365 05 75

TVP Info

Subskrybuje zawartość TVP.Info
TVP.Info
Zaktualizowano: 3 min. 23 sek. temu

Krzysztof Brejza: Szmydt był funkcjonariuszem pisowskim i wprowadzał zamordyzm

10 maj, 2024 - 06:47

– To była grupa najbardziej zaufanych funkcjonariuszy propisowskich w sądach, którzy mieli modelować sądy na wzór właśnie białoruski i rosyjski – powiedział Brejza o grupie sędziów, którzy mieli szkalować środowisko sędziowskie. Do tej grupy należał Tomasz Szmydt. 


Brejza powiedział, że „Szmydt realizował zadania wprowadzania państwa paramoskiewskiego i zamordyzmu”. 


W tym kontekście mówił również o „kalce moskiewskiej”. Jak wyjaśnił, podobne metody były stosowane wobec sędziów w Rosji i na Białorusi.  




Kaczyński i rosyjski szpieg


Polityk był pytany również o wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, który sugerował, że Szmydt był człowiekiem związanym z obecną władzą.  –To jest jakaś aberracja Jarosława Kaczyńskiego – powiedział Brejza.


Jak wskazał, Kaczyński na początku lat 90. spotykał się z rosyjskim szpiegiem. Brejza nie daje wiary tłumaczeniom prezesa PiS, że wiązało się to z organizacją jakichś wizyt w Moskwie. – Jakie relacje utrzymuje się przez wiele miesięcy w takim celu? – pytał. 


– Jest fatalna aura wokół tych informacji świadcząca o możliwym wpływie środowisk rosyjskich na środowisko PiS-u – podkreślił. 


Zabezpieczenie TK


Brejza skomentował również zabezpieczenie Trybunału Kopnstytucyjnego, które nakazuje komisji ds. Pegasusa wstrzymanie prac. W składzie orzekającym znalazł się m.in. Stanisław Piotrowicz, którego Brejza nazwał „twarzą sowietyzacji wymiaru sprawiedliwości”. 


– Prokurator stanu wojennego, twarz sowietyzacji wymiaru sprawiedliwości teraz próbuje zablokować działalność komisji, która ma sprawdzić dlaczego metodami esbeckimi niszczono opozycję za rządów PiS – mówił polityk. Jak dodał, „papierek wydrukowany przez kucharkę Jarosława Kaczyńskiego nie ma żadnej wartości”. 


– Wierzę, że komisja śledcza pokaże te neo-esbeckie metody, zbada również dlaczego Pegasus w sprawie Szmydta prawdopodobnie nie był użyty, mimo, że on wizytował sobie Białoruś – podkreślił. 



Krzysztof Brejza: Szmydt był funkcjonariuszem pisowskim i wprowadzał zamordyzm

10 maj, 2024 - 06:47
Szmydt był bardzo zaufanym sędzią układu pisowsko-ziobrowego w sądach. Szmydt był w gronie grupy hejtującej sędziów – powiedział w programie „Gość Poranka” na antenie TVP Info kandydat KO do Parlamentu Europejskiego Krzysztof Brejza. Polityk nazwał byłego sędziego „funkcjonariuszem pisowskim”, który miał wprowadzać w sądach zamordyzm na wzór moskiewski.


Rekonstrukcja rządu. Na giełdzie nazwisk „pewniaki”, ale też zaskoczenia

10 maj, 2024 - 06:35
Zmiany będą cztery. W związku z wyborami do Parlamentu Europejskiego rząd opuszcza bowiem czterech ministrów. Nowych gospodarzy będą miały resorty: kultury, spraw wewnętrznych, aktywów państwowych oraz rozwoju i technologii. Premier Donald Tusk ogłosi w piątek nazwiska nowych ministrów. Kolejka do niektórych resortów jest długa.


Rekonstrukcja rządu. Na giełdzie nazwisk „pewniaki”, ale też zaskoczenia

10 maj, 2024 - 06:34

Premier przyjmie w piątek rezygnacje czterech ministrów:

szefa MSWiA Marcina Kierwińskiego,

ministra aktywów państwowych Borysa Budki,

ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza,

szefa resortu rozwoju i technologii Krzysztofa Hetmana.


Już w piątek z samego rana szef MSWiA Marcin Kierwiński poinformował, że złożył dymisję na ręce premiera Donalda Tuska.


Nazwiska nowych ministrów


Na medialnej giełdzie nazwisk pojawia się m.in. Tomasz Siemoniak, który jest głównym kandydatem do zastąpienia Marcina Kierwińskiego w roli szefa MSWiA. Siemoniak ma też nadal pełnić funkcję koordynatora służb specjalnych.  


Powołanie otrzymać może też Krzysztof Paszyk w miejsce Krzysztofa Hetmana w ministerstwie rozwoju i technologii. W tym kontekście pojawiało się wcześniej także nazwisko byłego europosła Andrzeja Grzyba


Przy resorcie aktywów pojawiają się nazwiska wiceministra Roberta Kropiwnickiego, szefa KPRM Jana Grabca i posłanki Agnieszki Pomaski


Kolejka za Sienkiewicza


Najdłuższa kolejka stoi przed ministerstwem kultury. Tutaj padają nazwiska marszałkini Senatu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, wiceministra kultury Andrzeja Wyrobca, przewodniczącego Rady ds. współpracy z Ukrainą Pawła Kowala oraz Moniki Wielichowskiej, wicemarszałkini Sejmu. 


Według zapowiedzi premiera ministrowie od razu przystąpią do pracy, choć prezydent zmian w rządzie dokona dopiero w poniedziałek, o godzinie 10.30. Donald Tusk powiedział, że w sprawie rekonstrukcji rządu konsultował się z Andrzejem Dudą. 


O której rekonstrukcja rządu? Tusk: O godz. 9:12


Premier dopytywany przez dziennikarzy, czy w związku ze zmianami w rządzie zmniejszy się liczba ministerstw, odpowiedział „trochę tak”. Najprawdopodobniej miał na myśli powierzenie Tomaszowi Siemoniakowi dwóch funkcji. Donald Tusk zmiany w rządzie ogłosi o godzinie 9.12. Taką godzinę wskazał w rozmowie z dziennikarzami, gdy ci pytali, o której dokładnie to zrobi.



Antyizraelska manifestacja w Malmö. Wśród protestujących Greta Thunberg

10 maj, 2024 - 06:33

Według policji manifestacja zgromadziła 10-12 tys. uczestników, początkowo podawano liczbę 6-8 tys. Organizatorzy – sieć stowarzyszeń propalestyńskich – mówili o udziale od 10 tys. do nawet 30 tys. osób.


Thunberg podkreśliła, że protestuje, gdyż nie zgadza się, aby „Izrael wykorzystywał Eurowizję do pokazania, że jest takim samym państwem jak inni uczestnicy". – Eurowizja nie jest apolityczna – zaznaczyła cytowana przez agencję TT. – Jeśli wyrzuca się Rosję z powodu ataku na Ukrainę, a później zabrania się palestyńskich flag (na widowni), to co to jest, jeśli nie polityka? – stwierdziła.


Reprezentantka Izraela chroniona przez służby


Szwedzka aktywistka była krytykowana w Niemczech przez członków swojej organizacji Fridays for Future za niepotrzebne ich zdaniem łączenie kwestii Palestyny z problemami klimatycznymi.


Reprezentantka Izraela piosenkarka Eden Golan jest chroniona przez izraelskie służby specjalne; była eskortowana przez kolumnę samochodów, motocykli oraz helikopter. Na ulicach Malmö szwedzką policję wspierają mundurowi z Danii oraz Norwegii.


Proizraelska manifestacja


Tego samego dnia w Malmö odbyła się również proizraelska manifestacja z kilkuset uczestnikami oraz druga, mniejsza propalestyńska demonstracja (na około 100 osób) w dzielnicy Hyllie, gdzie znajduje się eurowizyjna arena. Przed rozpoczęciem koncertu policja uniemożliwiła spontaniczny protest. Do niezgłoszonej demonstracji doszło przed wioską fanów, czyli miejscem plenerowej transmisji Eurowizji na dużym ekranie. Tam również interweniowali mundurowi.


W czwartek wieczorem policja poinformowała o zatrzymaniu „pewnej liczby" osób, w tym jedną w związku z posiadaniem ostrego narzędzia.


Finał Eurowizji odbędzie się w sobotę, wówczas odbyć ma się odbyć kolejny antyizraelski pochód.



Coraz więcej polskich turystów okradanych. Konieczna jest czujność

10 maj, 2024 - 06:26

Uważać muszą wszyscy. Okradane są kampery, parkowane przez turystów, także polskich, w rejonie włoskiej stolicy, ale znikają też całe te pojazdy. Notuje się również liczne włamania do samochodów osobowych. Auta z zagranicznymi tablicami rejestracyjnymi często padają łupem złodziei.


Kradną portfele i telefony komórkowe


Do kradzieży dochodzi na rzymskim dworcu kolejowym Termini, gdzie od lat grasują kieszonkowcy, wykorzystujący tłok przy przejściu do pociągu oraz to, że podróżni wpatrując się w tablice informacyjne często nie pilnują swoich bagaży. Dworca oraz jego bezpośrednich okolic, uważanych wieczorami za niebezpieczne, pilnują wzmocnione patrole policji i wojska, ale wystarczy chwila nieuwagi, by stracić pieniądze i bagaż oraz dokumenty.


Kolejne newralgiczne miejsce, gdzie masowo dochodzi do kradzieży, to metro, zwłaszcza w rejonie stacji masowo obleganych przez turystów; to między innymi Termini, Koloseum, Barberini, Ottaviano. Rzymska policja informuje regularnie o operacjach wymierzonych w kieszonkowców w metrze, w trakcie których zatrzymuje po kilkanaście w krótkim czasie. Proceder ten jednak stale kwitnie. Kieszonkowcy okrążają w wagonie metra turystę tworząc sztuczny tłok. Kradną portfele i telefony komórkowe. Do podobnych sytuacji dochodzi w autobusach, zwłaszcza tych zatłoczonych, jadących w kierunku Watykanu i historycznego centrum Rzymu.


Wojna wypowiedziana przez policję bandom kieszonkowców nie powstrzymuje ich; w środkach komunikacji „panuje Dziki Zachód” – alarmuje stołeczna prasa. Świadomi plagi tej drobnej przestępczości powinni być także polscy turyści, przyjeżdżający do Rzymu.


Czytaj także: Państwo Islamskie wzywa do zamachów podczas sportowej imprezy



„Rzeczpospolita”: Polska jednym z głównych celów Rosjan

10 maj, 2024 - 06:13

„Rzeczpospolita” przywołuje najnowsze analizy izraelskiej firmy Check Point Software (CP), do których dotarła. Wynika z nich, że co tydzień polskie firmy i instytucje atakowane są średnio 1430 razy. Tymczasem na Węgrzech ten wskaźnik to 1390, w Niemczech – 1011, na Łotwie 660 razy. Tylko w Czechach instytucje muszą odpierać więcej ataków, bo blisko 2000 tygodniowo – podkreśla gazeta.


Zagrożenie w polskiej sieci


Według cytowanych danych, najaktywniejszą grupą hakerską w tym obszarze jest rosyjska NoName057(16). W 2024 r. uderzała już m.in. w portale Polskiego Radia, Portu Gdynia, strony województwa lubelskiego, czy serwisy GOV.pl i ePUAP.pl.


CP poinformowało też „Rzeczpospolitą”, że w kwietniu 2024 r. około 55 proc. zagrożeń trafiało do polskiej sieci za sprawą złośliwych stron i aplikacji webowych. Z kolei 45 proc. ataków opartych była na poczcie elektronicznej. Jak podkreśla gazeta, to sytuacja odwrotna do trendów światowych, gdzie ataki e-mailowe stanowią ponad 60 proc. Ciekawy jest również fakt, że w ponad jednej trzeciej przypadków zainfekowany plik dostarczany do polskich komputerów ma rozszerzenie .exe, a co dziesiąty to .docx lub .pdf, tymczasem na świecie dominują PDF-y – to ponad 70-proc. przypadków.


Czytaj także: Defilada wojskowa w Moskwie. Ukraina zaatakowała Rosję dronami [WIDEO]



Warszawa zostanie sparaliżowana? Będzie sporo utrudnień

10 maj, 2024 - 06:08

Zbiórka uczestników została zaplanowana na placu Zamkowym o godz. 12.00. Stamtąd zamierzają przejść przed gmach Sejmu przy ul. Wiejskiej ulicami: Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat, Świętokrzyską, Marszałkowską, przez rondo Dmowskiego, Alejami Jerozolimskimi, przez rondo de Gaulle'a, Nowy Świat i przez plac Trzech Krzyży do Wiejskiej. Zakończenie zgromadzenia o godzinie 22.


W Stołecznym Centrum Bezpieczeństwa zostanie powołany sztab z udziałem m.in. policji, straży miejskiej i przedstawicieli Zarządu Transportu Miejskiego. Będzie monitorował sytuację na ulicach. – W miejsca zgromadzeń zostaną skierowane zespoły obserwatorów do utrzymywania stałego kontaktu z organizatorami i czuwania nad zgodnym z prawem przebiegiem zgromadzeń – przekazał ratusz.


Stołeczni policjanci zaapelowali o zwracanie uwagi znaki drogowe i stosowanie się do poleceń wydawanych przez funkcjonariuszy. – W przypadku złamania przepisów ruchu drogowego należy spodziewać się zdecydowanej reakcji policjantów i wynikających z tego konsekwencji prawnych – dodali policjanci.



Auto lepiej zostawić w garażu

Przekazali, że warto pomyśleć o alternatywnych trasach przemieszczania się albo o pozostawieniu samochodów i korzystaniu z transportu publicznego.


Ratusz poinformował, że pierwsze zmiany w ruchu mogą zostać wprowadzone, gdy uczestnicy zaczną docierać na plac Zamkowy. Jeśli trzeba będzie zamknąć ruch w al. Solidarności w okolicach placu Zamkowego, to tramwaje linii 4 i 20 pojadą przez most Gdański.


Politycy PiS tylko „prywatnie”


Ulicami Warszawy przejdą rolnicy między innymi z NSZZ Solidarności Rolników Indywidualnych. Na proteście będą też politycy PiS, ale prywatnie – mówiła Beata Szydło w radiowym wywiadzie. Jak wyjaśniła, Solidarność nie chciała bezpośredniego wsparcia polityków.


MSWiA spodziewa się kilkudziesięciu tysięcy uczestników na manifestacji przeciwko Zielonemu Ładowi.


Zmiany kursów komunikacji miejskiej


Trasy pozostałych linii tramwajowych zostaną podzielone na dwie części: linia 13 – po stronie Woli: Cm. Wolski – pl. Narutowicza (bez postoju); po stronie Pragi Płn.: Kawęczyńska-Bazylika Ratuszowa ZOO (bez postoju); linia 23 – po stronie Woli: Nowe Bemowo – Metro Marymont (bez postoju); po stronie Pragi Płn.: Czynszowa – Dw. Wschodni (bez postoju); linia 26 – po stronie Woli: Metro Młociny – Metro Marymont (bez postoju); po stronie Pragi Płn.: Wiatraczna – Ratuszowa ZOO (bez postoju).


Podobnie będzie w przypadku autobusów: 160 zawrócą na wysokości Dworca Wileńskiego, a 190 dojadą z jednej strony do placu Bankowego, a od strony Marek tylko do skrzyżowania al. „Solidarności" z Targową i zawrócą na wysokości ul. Ząbkowskiej.


Pasażerom pomogą informatorzy


W czasie zbiórki uczestników na placu Zamkowym zablokowany może być przejazd ul. Miodową i Krakowskim Przedmieściem, a autobusy linii 116, 128, 175, 178, 180, 222, 503 i 518 zostaną skierowane na trasy objazdowe.


Po godzinie 12.00 rozpocznie się przemarsz uczestników. Najpierw zamknięty zostanie fragment Traktu Królewskiego i skrzyżowanie z ul. Świętokrzyską (na objazdach dodatkowo linie 106, 111 i E-2). Gdy uczestnicy skręcą w prawo, w ul. Świętokrzyską, zostanie zamknięta cała trasa przemarszu - m.in. wyłączony zostanie ruch tramwajowy i autobusowy w Al. Jerozolimskich i na ul. Marszałkowskiej.


Trasy tramwajów linii 7, 9, 15, 18, 22, 24, 25 zostaną podzielone na dwie części, a 4 i 35 będą kursowały objazdami. Linia 4 - w obu kierunkach: rondo Żaba, most Śląsko-Dąbrowski, al. Solidarności, al. Jana Pawła II, Chałubińskiego, al. Niepodległości, Nowowiejska, pl. Zbawiciela, Wyścigi; w przypadku zablokowanego torowiska w al. Solidarności tramwaje pojadą ulicami: 11 Listopada, Targowa, Ratuszowa, Jagiellońska, Starzyńskiego, most Gdański, Słomińskiego, al. Jana Pawła II, Chałubińskiego, al. Niepodległości, Nowowiejska, pl. Zbawiciela i Wyścigi.


Linia 35 - w obu kierunkach będzie kursowała trasą: rondo Zgrupowania AK „Radosław", Okopowa, Towarowa, Grójecka i Banacha.


Na objazdach znajdą się także autobusy kursujące w tamtym rejonie: 106, 107, 108, 111, 116, 117, 118, 127, 128, 131, 158, 159, 166, 171, 175, 178, 180, 222, 503, 501, 507, 517, 518, 519, 520, 521, 522 i 525. Kiedy uczestnicy dotrą pod Sejm - na objazdach będą dodatkowo linie 108 i 162.


„W piątek pasażerom będą pomagali informatorzy. W kluczowych miejscach pokierują do najlepszego dostępnego środka transportu. Na warszawskich ulicach będą pracowali także instruktorzy nadzoru ruchu. Najlepiej skorzystać z obu linii metra oraz pociągów Szybkiej Kolei Miejskiej i Kolei Mazowieckich” – przekazał Zarząd Transportu Miejskiego.



Papież zagra w kultowej komedii? Whoopi Goldberg złożyła mu propozycję

10 maj, 2024 - 05:47

Gwiazda dwóch części „Zakonnicy w przebraniu”, Whoopi Goldberg, gościła w środę 8 maja w programie Jimmy'ego Fallona. Zdradziła w nim, że zaproponowała rolę w powstającej od lat trzeciej części swojego hitu papieżowi Franciszkowi.


O „Zakonnicy w przebraniu 3” mówi się od lat. Produkcją tego projektu ma zająć się dla platformy streamingowej Disney+ Tyler Perry („Zjazd rodzinny u Madei”). Do tej pory jednak fani oryginału nie doczekali się żadnych konkretów i wciąż nie wiadomo, czy film powstanie. 


„Mała rólka” dla Franciszka


Wcześniej Whoopi Goldberg wystąpiła w dwóch filmach tego cyklu w roli barowej wokalistki Deloris Van Cartier. Chroniąc się przed zabójcami, Deloris znajduje ukrycie w Konwencie sióstr św. Katarzyny. Choć z religią jest na bakier, umiejętności wokalne sprawiają, że kobieta staje się cennym nabytkiem kościelnego chóru.


– Zaproponowałam papieżowi Franciszkowi małą rólkę w „Zakonnicy w przebraniu 3”. Odpowiedział, że musi sprawdzić, czy będzie miał czas – wyznała Goldberg w rozmowie z Fallonem. Wcześniej zdradziła, że papież jest fanem jej roli w „Zakonnicy w przebraniu”.


Jak sama opowiedziała, od lat próbowała umówić się na audiencję z papieżem. W końcu udało się to w październiku ubiegłego roku.


„Facet, z którym powinno się rozmawiać”


– Chciałam mu podziękować. Próbowałam spotkać się z nim od 10 lat. Za każdym razem myślałam, że tym razem się uda, ale nie dawałam rady i odwoływali nasze spotkanie. To facet, z którym powinno się rozmawiać. Lubię go. Wkurzył wielu ludzi mówiąc rzeczy, które ich zdaniem nie były właściwe, ale ja go lubię. Jesteś papieżem, musisz mówić, że witasz każdego, że każdy jest u ciebie mile widziany, że nie zamierzasz nikogo oceniać, bo tylko Bóg może kogoś ocenić – mówi gwiazda.


Goldberg już wcześniej opowiadała o swoim spotkaniu z papieżem i ich rozmowie na temat trzeciej części „Zakonnicy w przebraniu”. – Powiedziałam mu, że próbujemy przenieść siostry zakonne w XXI wiek. Nazwałam ten projekt „głupiutkim”, ale wtedy mnie powstrzymał. „Jedną z najlepszych rzeczy, jakie możesz zaoferować ludziom jest pomoc oraz sprawienie im radości i doprowadzenie do śmiechu”, powiedział – relacjonowała aktorka.


Czytaj także: Zwłoki w walizce. Kobieta w habicie porzuciła je na środku ulicy



Państwo Islamskie wzywa do zamachów podczas sportowej imprezy

10 maj, 2024 - 05:40

Magazyn „Głos Chorasanu” opublikował fotomontaż przedstawiający wojownika w kamuflażu i z karabinem maszynowym z pustym stadionem piłkarskim w tle. Zdjęcie jest podpisane nazwami miast Dortmund, Monachium i Berlin oraz napisem „Zdobądź ostatniego gola”. Media w Niemczech cytują propagandę terrorystów, bo niemieckie służby twierdzą, że to „sianie szumu informacyjnego”, a one kontrolują sytuację.


Specjalne środki bezpieczeństwa


W ostatnich miesiącach było kilka akcji wymierzonych konkretnie w tę organizację, choćby na koniec ubiegłego roku, kiedy pojawiły się informacje o planowanym zamachu na katedrę w Kolonii w okresie Bożego Narodzenia.


Państwo Islamskie Prowincji Chorasan powstało, gdy główna organizacja islamistów zaczęła słabnąć. Odłam z siedzibą w Afganistanie uważany jest obecnie za najgroźniejszą organizację terrorystyczną. Państwo Islamskie Chorasanu przyznało się między innymi do marcowego zamachu w podmoskiewskim Krasnogorsku.


Mistrzostwa Europy coraz bliżej


Niemiecka policja blisko współpracuje z francuską. Zaraz po piłkarskim Euro zaczną się igrzyska olimpijskie w Paryżu. Obie imprezy objęte są specjalnymi środkami bezpieczeństwa.


Mistrzostwa Europy w Niemczech odbędą się w dniach 14 czerwca – 14 lipca, po raz pierwszy z udziałem 24 drużyn, wśród których jest reprezentacja Polski.


Czytaj także: Włodzimierz Szaranowicz wraca do TVP Sport. „Ambicja się nie starzeje”



Bono – zbawca świata czy pozer i hipokryta?

10 maj, 2024 - 05:20

Paul David Hewson przyszedł na świat 10 maja 1960 roku w Dublinie. Ta sucha notka biograficzna jest o tyle ważna, żeby zrozumieć w jakim środowisku się wychowywał. Irlandia w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych była podzielona religijnie. Ojciec Paula był katolikiem, matka - protestantką. Młody chłopiec nie mógł zrozumieć, dlaczego w niedzielę on z mamą i starszym bratem Normanem idą do jednego kościoła, a tata – do innego. Te wydarzenia zdeterminowały jego poglądy religijne, które miały olbrzymi wpływ na jego twórczość muzyczną. Mimo że do dziś jest głęboko wierzący i bardzo uduchowiony, nie określa swojego wyznania. Na koncertach często powtarza: Jesus, Jew, Muhammad, It's True, podkreślając szacunek do wszystkich religii. „Każda prowadzi do jednego Boga”.  

 

Gdy miał 14 lat zmarła jego matka, Iris. Rodzinna tragedia i fakt, że ojciec w ogóle z nim o niej nie rozmawiał, sprawiła, że zaczął się buntować. Opuszczał lekcje, kłócił się z tatą, uciekał z domu. Uważa, że uratowała go Alison Stewart, w której zakochał się z wzajemnością. Pobrali się kilka lat później i są ze sobą do dziś. Doczekali się czworga dzieci. Po latach Bono przyznał, że Ali w pewnym sensie zastąpiła mu matkę.  


„Nie pisał banalnych piosenek” 
 

 

To wszystko dało mu duży bagaż doświadczeń już w młodym wieku. I tę dojrzałość przełożył na muzykę.

W drugiej połowie lat siedemdziesiątych powstało U2. Bono, Dave Evans (The Edge) i Adam Clayton odpowiedzieli na ogłoszenie Larry’ego Mullena Juniora, który chciał doskonalić grę na perkusji, dlatego postanowił założyć zespół. Zespół, który w takim samym składzie przetrwał do dziś, co jest ewenementem wśród grup rockowych.  

 

Panowie przyznają, że na początku swojej drogi muzycznej mieli nikłe umiejętności. Mimo to płytę „Boy” wyróżniała świeżość, ciekawe brzmienie gitary Edge’a, który od początku stawiał na efekty i żarliwy śpiew Bono. – Najpierw wydaliśmy płytę, później uczyliśmy się grać – mówił po latach lider U2. – Mimo to uważam, że to jeden z najlepszych debiutów w historii rocka – dodawał. 


Sex, drugs and rock and roll? Nic z tych rzeczy! U2 byli grzecznymi chłopcami, przynajmniej na początku kariery. Przed i po koncertach czytali biblię i się modlili. Wyjątkiem był basista Clayton, który od początku deklarował, że jest ateistą. Gdy panowie dyskutowali o Bogu, on pił piwo i szukał uciech życia.  

 

I na tym etapie Bono nie można było zarzucić braku szczerości w swoich działaniach. Po chłodniejszym przyjęciu drugiej płyty „October”, 22-letni Paul myślał nawet o porzuceniu muzyki i poświeceniu się działalności w chrześcijańskiej grupie Shalom, do której należeli też Larry i Edge. Ten ostatni, choć najbardziej uzdolniony muzycznie, miał najmocniej naciskać na porzucenie doczesnych przyjemności.  

 

Na szczęście panowie kontynuowali muzyczną podróż. Bono chciał zmieniać świat. W 1983 roku U2 wydali płytę „War”, w której poruszali poważne problemy polityczne. Piosenka „Sunday Bloody Sunday” traktuje o krwawej niedzieli. Tym terminem określa się wydarzenia z 30 stycznia 1972 roku z Londonderry w Irlandii Północnej, kiedy brytyjscy żołnierze zabili 14 uczestników pokojowej manifestacji.  

 

Z kolei utwór „New Years Day” Bono poświęcił „Solidarności” i Lechowi Wałęsie. Gdy dowiedział się o wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce, wyobrażał sobie, że Wałęsa walczy o wolność w zaśnieżonym, komunistycznym państwie.  


Tak więc po powstaniu „War” i świetnych występach koncertowych, U2 stanęli u progu sławy…  

 

Przekroczyli go dwa lata później.  



Najpierw rozpoczęli współpracę z Brianem Eno i Danielem Lanois, którzy wręcz kazali zespołowi znaleźć swoją tożsamość. – Nie mamy wykształcenia muzycznego. Brian i Daniel byli naszym uniwersytetem – wspominał po latach Bono.  

 

Płyta „The Unforgettable Fire” miała inne, głębokie brzmienie, a utwór „Pride (In The Name Of Love” stał się pierwszym, międzynarodowym hitem grupy.

Status absolutnej gwiazdy U2 potwierdzili na Live Aid – charytatywnym koncercie, który odbył się równolegle na dwóch stadionach: Wembley w Londynie i JFK w Filadelfii. Panowie z U2 stanęli na jednej scenie z największymi gwiazdami (The Who, Dire Strairs, Stingiem, Davidem Bowiem czy Paulem McCartneyem). Zdaniem krytyków młokosi z Irlandii wypadli doskonale, a ich krótki występ był jednym z najlepszych w całym show. Przyćmili ich tylko panowie z Queen – wystąpienie Freddie’ego Mercury’ego i spółki zostało uznane w 2005 roku przez Chanel 4 za „najlepszy rockowy koncert w historii”. 


Dla Bono Live Aid nie był tylko „odbębnieniem koncertu”. Faktycznie przejął się głodującymi w Afryce. Wraz z Ali pojechali na pięć miesięcy do Etiopii jako wolontariusze i pomagali tamtejszym mieszkańcom w czasie klęski głodu.

Od tego momentu Paul wczuł się w rolę ambasadora spraw Afryki. Kiedy nie zajmował się muzyką, spotykał się z wpływowymi ludźmi ze świata polityki, by lobbować za umorzeniem przez kraje zachodnie długów państw afrykańskich.

Za niektóre z tych spotkań był krytykowany, nawet przez członków zespołu. Tak było chociażby przy okazji wizyt w Białym Domu u George’a W. Busha czy w Londynie u Blaira.  

 

– Tony Blair to zbrodniarz wojenny, który powinien stanąć przed sądem. Kiedy widzę, że Bono utrzymuje z nim kontakty, robi mi się niedobrze. Czy uważam, że George Bush również jest zbrodniarzem wojennym? Owszem, ale różnica pomiędzy nim a Blairem polega na tym, że Blair jest inteligentny, więc nie ma dla niego usprawiedliwienia – wypalił Larry Mullen.  

 

Z kolei Bono tłumaczył, że robi to w słusznej sprawie. I był dumny, gdy Bush przekazywał pieniądze organizacjom humanitarnym na walkę z AIDS w Afryce.  


Hipokryta i pozer?  

 

Paul Hewson jest świadomy swojego olbrzymiego ego, ale paradoksalnie ma do siebie dystans i jest świadomy swojej hipokryzji. – Kiedy znani rockmani - a ja jestem jednym z nich - wypowiadają się na tematy polityczne, wpadam w lekką nerwowość. Kiedy muzycy otwierają usta nie po to, żeby śpiewać, sprawdzam, czy mam jeszcze portfel w kieszeni – mówił.  

Jako dwudziestoparoletni chłopak rozważał odejście z zespołu i poświęcenie się chrześcijaństwu, propagując życie w ubóstwie. Zamiast tego został gwiazdą rocka z milionami na koncie. Często wypomina mu się kompleks mesjasza.


Przekręty finansowe?  

 

O ile leczenie kompleksów czy spotkania z politykami to zarzuty błahe, o tyle na Irlandczyka spadły dużo poważniejsze oskarżenia. Założył on fundację „One Campaign”, która w założenia miała walczyć z afrykańskim ubóstwem. W 2009 zrobiło się o niej głośno w mediach.  

 

Dziennikarze „Daily Mail” informowali o kontrowersyjnym finansowaniu. Tylko niewielki procent przychodów trafiał bezpośrednio do najbardziej potrzebujących. Organizacja w 2008 roku otrzymała z darowizn prawie 9,6 miliona funtów, jednak do osób w potrzebie trafiło jedynie 118 000 funtów, co stanowiło zaledwie… 1,2 proc. przychodów. 
 

Co więcej, z danych opublikowanych przez „New York Post” wynika, że na wypłaty wynagrodzeń przeznaczono 5,1 miliona funtów. Rzecznik „One”, Oliver Buston, bronił sposobu zarządzania organizacją, twierdząc, że fundacja nigdy nie miała na celu bezpośredniego wsparcia potrzebujących. Główną misją miało być promowanie kampanii społecznych. – Nie finansujemy programów bezpośredniego wsparcia. Jesteśmy organizacją, która wspiera kampanie – tłumaczył.  


Prowadzenie kampanii społecznych to szeroki wachlarz możliwości. Można podpiąć pod to m.in. lobbing medialny. Dziennikarze „New York Post”, którzy jako pierwsi ujawnili dane, dostali wiele gadżetów od fundacji „One”, m.in. skórzane notatniki, torebki z kawą i butelki z wodą.  

Po kryzysie wizerunkowym fundacja zrezygnowała z wypłacania hojnych wynagrodzeń 120 pracowników. Przedstawiciele „One” stwierdzili również, że nigdy nie pobierali żadnych pieniędzy od społeczeństwa, a większość środków pochodzi od Fundacji Billa i Melindy Gatesów. 

 

Pracownicy „traktowani gorzej niż psy” 

 

W 2018 roku o działalności charytatywnej Bono znowu było głośno. Byli pracownicy fundacji „One Campaign”, założonej przez Bono i Boba Geldofa, postawili zarzuty organizacji. Według ich relacji ludzie traktowani byli „gorzej niż psy”, a w stosunku do kobiet padały dwuznaczne propozycje. 

 

Fundacja z Johannesburga miała za zadanie walczyć z ubóstwem i chorobami w najbiedniejszych częściach świata, głównie w Afryce. Pomocy jednak potrzebowali… pracownicy organizacji. Przez cztery lata mieli być poniżani i nękani przez swoich przełożonych, a składane skargi nie były rozpatrywane. Wydarzenia miały miejsce w latach 2011-2015. Upokarzanie, umniejszanie zasług i wyzwiska ze strony przełożonych miały być dla nich codziennością. 

 

Jedna z pracownic oskarżyła organizację o zdegradowanie za odmowę wejścia w relację seksualną z jednym z rządowych przedstawicieli. – Jest nam niezmiernie przykro. Nienawidzę znęcania się; nie mogę tego znieść – powiedział Bono. – Stworzyliśmy „One Campaign”, aby nieść pomoc najbiedniejszym ludziom w najbiedniejszych rejonach, którzy są nękani. Dlatego byłem wściekły, gdy dowiedziałem się o zarzutach wielokrotnych nadużyć, do jakich doszło w naszym biurze w Johannesburgu – dodał.  


Unikanie podatków 
 

 

Był też na liście Paradise Papers jako osoba, która unikała płacenia podatków. Miał wykorzystać firmę zarejestrowaną na Malcie, żeby zainwestować pieniądze w litewskie centrum handlowe w 2007 roku. Według dokumentów, Bono zainwestował ponad 5 milionów funtów w maltańską firmę Nude Estates, która wykupiła udział w centrum handlowym Asura, a następnie zmieniła nazwę na Nude Estates 1 i zarejestrowała się w Guernsey, gdzie są niższe podatki. 

 

– Bono był pasywnym, mniejszościowym inwestorem w Nude Estates Malta. Firma była legalnie zarejestrowana na Malcie i została zlikwidowana w 2015 roku – tłumaczył rzecznik Bono.  

 

Wcześniej rodacy mieli do niego pretensje, że po zmianie systemu podatkowego w Irlandii (zmieniło się m.in opodatkowanie tantiem), zespół przeniósł siedzibę do Holandii, by tam rozliczać się z fiskusem. Wszystko oczywiście po to, by więcej zostało w kieszeni muzyków.  

 

Bono realizuje wiele projektów biznesowych (oczywiście nie sam, ma do tego doradców), a jego majątek szacuje się na grubo ponad miliard dolarów.  

 

Zbawca świata, który nie skupia się na muzyce 

 

Jak mu idzie z kompleksem mesjasza?

Nie zapominajmy, że Bono przede wszystkim jest muzykiem. Nie najzdolniejszym na świecie, nie ma najlepszego rockowego głosu, jest też nędznym instrumentalistą - sam podkreśla, że ma w głowie większość dźwięków, ale bez kolegów z zespołu żaden z nich nie zostałby wydobyty. I choć - jak podkreślił „Jaro” Sobierajewicz - U2 nie wyznaczali kierunków w muzyce i żaden z członków zespołu nie jest wirtuozem swojego instrumentu, to razem tworzą coś wyjątkowego. A raczej tworzyli…  

Choć wielu wielbicieli muzyki rockowej uważa, że zespół ostatni dobry album nagrał w 1991 roku… 

 

O co więc sympatycy U2 mają największe pretensje do Bono?



Podatkowa zmiana odroczona. „System by się zawalił”

9 maj, 2024 - 21:01

Za uchwaleniem ustawy głosowało 237 posłów, 183 było przeciw, a 20 wstrzymało się od głosowania. Teraz nowela ustawy o podatku od towarów i usług oraz niektórych innych ustaw trafi pod obrady Senatu.


W trakcie prac nad projektem w Sejmie wiceminister finansów Jarosław Neneman podkreślił, że KSeF nie ma szans wejść w życie 1 lipca br., a ewentualne jego wprowadzenie spowodowałoby, że nie można byłoby wystawiać ani odebrać faktur VAT. Dodał, że audyt wykazał liczne wady projektowanego KSeF, przede wszystkim nieskalowalność, a co za tym idzie, nie ma technicznej możliwości, by został wdrożony 1 lipca br.


– Nie wprowadzamy tego nie dlatego, żeśmy zmienili zdanie, tylko dlatego, że system się nie nadaje do wprowadzenia. Wyniki audytu jednoznacznie pokazały, że system nie jest gotowy, system by się zawalił zaraz po wprowadzeniu. To byłoby chyba gorzej, niż powtórka z Polskiego Ładu, bo nie można byłoby wystawić i odebrać faktury – mówił Neneman.


Uchwalona w czwartek ustawa przewiduje przesunięcie terminu wdrożenia KSeF na 1 lutego 2026 r., z 1 lipca 2024 r.


Przesunięcie terminu wdrożenia KSeF ma pozwolić na lepsze przygotowanie podatników do obowiązkowego e-fakturowania. Ministerstwo Finansów zapowiedziało uruchomienie w tym celu cyklu praktycznych szkoleń dotyczących korzystania z darmowego oprogramowania, czyli Aplikacji Podatnika i e-mikrofirmy oraz ma zapewnić dodatkowe wsparcie w postaci uruchamianej infolinii Krajowej Informacji Skarbowej.


Rząd tłumaczył, że zmiana przepisów to odpowiedź na sygnały płynące od przedsiębiorców. Brak decyzji o zmianie terminu doprowadziłby do paraliżu gospodarczego oraz sytuacji, w której podatnicy zostaliby zmuszeni do e-fakturowania i korzystania z systemu wykazującego błędy, a także nieprzygotowanego do obsługi dużej liczby faktur - przekonywano. 



Szmydt nie jest już sędzią. Prezes NSA przyjął jego oświadczenie

9 maj, 2024 - 21:00

„Przyjęcie oświadczenia zostało zaopiniowane pozytywnie przez Kolegium Naczelnego Sądu Administracyjnego” – przekazał ponadto sędzia Marciniak.


O rozwiązaniu stosunku służbowego sędziego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie Tomasza Szmydta rzecznik NSA poinformował w czwartek wieczorem. – Krótko mówiąc, nie jest on już sędzią – podkreślił Marciniak.


Przypomniał, że wcześniej pojawiały się informacje, że Szmydt złoży oświadczenie o zrzeczeniu się urzędu za pośrednictwem ambasady białoruskiej w Polsce, czy też złoży w ambasadzie Polski na Białorusi. – Efekt jest taki, że nie złożył, natomiast oświadczenie (o zrzeczeniu się urzędu – red,) przeczytał i opublikował, więc dla nas jest to jednoznaczne stanowisko. Przyjmujemy to oświadczenie i w ten sposób przestaje on być sędzią – wyjaśnił Marciniak.


CZYTAJ TAKŻE: Rząd Tuska zgodził się na nadrzędność prawa unijnego? Sprawdzamy słowa Szydło



Wcześniej w czwartek Sąd Dyscyplinarny przy NSA uchylił immunitet Tomasza Szmydta, zezwolił na jego zatrzymanie i na zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztowania oraz zawiesił go w czynnościach. Zgodnie z przepisami w sytuacji zawieszenia sędziego w czynnościach, może mu zostać obniżone wynagrodzenie. – Jak już nie jest sędzią, to nie dostaje ani złotówki – wyjaśnił rzecznik NSA.


Z kolei jeszcze we wtorek informowano, że rzecznik dyscyplinarny Naczelnego Sądu Administracyjnego wszczął wobec Szmydta postępowanie dyscyplinarne. Dotyczy ono sprzeniewierzenia się ślubowaniu w zakresie wiernego służenia Rzeczypospolitej Polskiej. – Jeśli zaś chodzi o postępowanie dyscyplinarne, to było ono wszczęte, kiedy był sędzią, więc może się ono toczyć – powiedział sędzia Marciniak.


W środę poinformowano, że PK wszczęła śledztwo. Postępowanie toczy się w oparciu o przepis kodeksu karnego mówiący o udziale w działalności obcego wywiadu i udzielania temu wywiadowi informacji mogących wyrządzić szkodę RP. Sprawę badają także służby specjalne.


Sprawa stała się publiczna, gdy – formalnie przebywający od 22 kwietnia do 10 maja na urlopie – sędzia II Wydziału Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie Tomasz Szmydt objawił się w poniedziałek na propagandowej konferencji prasowej w Mińsku na Białorusi. Państwowa białoruska agencja prasowa BiełTA poinformowała, że poprosił władze Białorusi o „opiekę i ochronę”. Sędzia powiadomił natomiast, że zrzeka się dotychczasowego stanowiska w WSA „ze skutkiem natychmiastowym”. Oświadczenie w tej sprawie zamieścił także w mediach społecznościowych. 




Tesla znowu łamie prawo pracy? Czarna seria firmy Elona Muska

9 maj, 2024 - 20:51

Firma Muska od miesięcy boryka się z problemami wizerunkowymi, jak i finansowymi. Te pierwsze wynikają ze złego zarządzania i łamaniem prawa pracę. Drugie – jak tłumaczy Musk – mają być wynikiem spadku zainteresowania na samochody elektryczne. Akcje Tesli zanotowały kolejny spadek, rozszerzając roczną stratę do ponad 40 proc. Inwestorzy stracili łącznie 312 miliardów dolarów.


Urzędnik Krajowej Rady Stosunków Pracy (NLRB) wydał skargę skargę w środę wieczorem w sprawie łamania prawa pracy zakładzie montażowym w Buffalo w stanie Nowy Jork. – Regulamin Tesli w miejscu pracy zakazujący używania technologii, nagrywania i przechowywania lub udostępniania treści narusza amerykańskie prawo pracy – podkreśliła rzeczniczka, Kayla Blado.


To kolejne roszczenia, które zostaną dodane do stosu sporów prawnych między Tesla, jej pracownikami i agencjami rządowymi. W większości przypadków chodzi o niewłaściwą praktykę zatrudnienia m.in. bezprawne działania antyzwiązkowe i dyskryminację rasową.


Kary dla związkowców


Spór łączy się z niedawną decyzją firmy o zwolnieniu 14 proc. pracowników fabryki w Buffalo. Sprawa zostanie rozpatrzona przez sędziego administracyjnego, którego decyzja może zostać zaskarżona do pięcioosobowej komisji pracy, a następnie do federalnego sądu apelacyjnego. Wstępne przesłuchanie zaplanowano na lipiec. Związek zawodowy United Auto Workers od lat próbował zorganizować pracowników fabryk Tesli, a w listopadzie ogłosił wznowienie działań mających na celu zorganizowanie niezrzeszonych zakładów w całym kraju.


W innym sporze z Teslą, NLRB orzekła, że władze firmy złamały prawo zakazując pracownikom fabryk w Kalifornii noszenia koszulek związkowych. CEO Elon Musk napisał wtedy na Twitterze, że „pracownicy stracą opcje na akcje w firmie, jeśli zrzeszą się w związkach zawodowych”.


W międzyczasie firma rakietowa i satelitarna Muska, SpaceX, także otrzymała zarzuty z NLRB, za to, że zmusiła pracowników do podpisania nielegalnych odpraw i zwolniła inżynierów, którzy oskarżyli Muska o seksizm. SpaceX zaprzeczył popełnieniu wykroczenia. Firma w procesach sądowych stwierdziła, że„ wewnętrzne postępowanie egzekucyjne agencji naruszają Konstytucję Stanów Zjednoczonych”.






Będzie tańsza energia? Jest projekt

9 maj, 2024 - 20:46

Zgodnie z decyzją Marszałka Sejmu, komisja ma przygotować sprawozdanie w terminie umożliwiającym przeprowadzenie drugiego czytania jeszcze na obecnym posiedzeniu Sejmu, które ma być kontynuowane w środę 15 maja.


W trakcie pierwszego czytania wszystkie kluby opowiedziały się za kontynuowaniem prac nad projektem ustawy o czasowym ograniczeniu cen za energię elektryczną, gaz ziemny i ciepło systemowe oraz o bonie energetycznym.


Przedstawiając rządowy projekt wiceministra klimatu Urszula Zielińska przypomniała, że ceny energii elektrycznej na rynku spadają, ale – według rządu – ceny dla odbiorców są za wysokie. – Nie możemy pozwalać na nadmierne zyski państwowych spółek energetycznych kosztem obywateli – zaznaczyła, przypominając, że projekt zakłada, iż sprzedawcy z taryfami zostaną ustawowo zobowiązani do wystąpienia do Prezesa URE z wnioskami o korektę taryf pod groźbą utraty rekompensat za sprzedaż po zaniżonych cenach.


CZYTAJ TAKŻE: Polska w czołówce krajów atrakcyjnych inwestycyjnie


Projekt zakłada wprowadzenie ceny maksymalnej za energię elektryczną w okresie lipiec-grudzień 2024 r. na poziomie 500 zł/MWh dla gospodarstw domowych oraz na poziomie 693 zł/MWh dla jednostek samorządu terytorialnego oraz podmiotów użyteczności publicznej, a także dla małych i średnich przedsiębiorstw. Zgodnie z szacunkami ministerstwa klimatu, wejście w życie nowej ustawy oznaczać będzie, że rachunki większości odbiorców w gospodarstwach domowych płaconych w II połowie 2024 r. wzrosną względem I połowy 2024 r. o ok. 29 proc.


W przypadku gazu projekt likwiduje od 1 lipca zamrożenie ceny dla odbiorców taryfowanych na poziomie 200,17 zł za MWh, a wprowadza cenę maksymalna, równą taryfie największego sprzedawcy detalicznego – PGNiG OD. Projekt zobowiązuje PGNiG OD do wystąpienia do Prezesa URE o zmianę taryfy. W konsekwencji wysokość rachunków za gaz dla odbiorców taryfowanych wzrośnie w okresie od 1 lipca do 31 grudnia 2024 r. o ok. 15 proc. – oszacowało MKiŚ. Aktualna taryfa PGNiG OD jest na poziomie 291 zł za MWh.


Projekt obejmuje też ograniczenie wzrostu kosztów ciepła, jednak przy stopniowym podnoszeniu maksymalnych cen i stawek. Mechanizm rekompensaty w zamian za utrzymanie przez dostawcę określnych cen ciepła ma pozostać przez rok, do końca czerwca 2025, ale do końca tego roku cena ta wyniesie 119,39 zł za GJ, a w I połowie przyszłego - 134,97 zł za GJ. W efekcie, jak szacuje ministerstwo klimatu, ciepło w II połowie tego roku będzie droższe o 15 proc., a w przyszłym - o 30 proc. w stosunku do aktualnego poziomu.


Dla kogo bon energetyczny?


Bon energetyczny będzie stanowił jednorazowe świadczenie pieniężne przeznaczone dla gospodarstw domowych o niższych dochodach. Przewidziane będą dwa progi dochodowe: do 2500 zł dla gospodarstw jednoosobowych oraz do 1700 zł na osobę dla gospodarstw wieloosobowych.


Wysokość bonu energetycznego będzie zależała od liczby osób w gospodarstwie domowym. I tak, gospodarstwom jednoosobowym będzie przysługiwało wsparcie w kwocie 300 zł, dwu- i trzyosobowym - 400 zł, gospodarstwa liczące od czterech do pięciu osób otrzymają 500 zł, a sześcioosobowe i większe - 600 zł. Jeśli w gospodarstwie domowym wykorzystywane będą źródła ogrzewania zasilane energią elektryczną, wartość bonu energetycznego wzrośnie o 100 proc. W zależności od wielkości gospodarstwa wyniesie zatem od 600 do 1200 zł.


Przy wypłacie bonu obowiązywać będzie zasada „złotówka za złotówkę”. Oznacza to, że bon będzie przyznawany nawet po przekroczeniu kryterium dochodowego, ale jego wartość będzie pomniejszona o kwotę tego przekroczenia.




Sprawa policjanta z Konina. Jedna z sędzi twierdzi, że strzelał, by zabić

9 maj, 2024 - 20:13

W środę do wyroku wydanego 2 lutego przez Sąd Okręgowy w Kaliszu wpłynęły dwa pisemne uzasadnienia. Zdaniem przewodniczącej trzyosobowego składu orzekającego sędzi Katarzyny Maciaszek policjanta należało skazać za nieumyślne spowodowanie śmierci i przekroczenie uprawnień. Jej pogląd poparł sędzia Marek Urbaniak. Jednak trzecia z orzekających sędziów - Małgorzata Zimorska - zgłosiła zdanie odrębne.


Jak napisała w swoim uzasadnieniu: „nie ma (...) obecnie podstaw do ustalenia, że strzał nastąpił w wyniku niezamierzonego, niekontrolowanego nacisku na język spustowy pistoletu”. Jak dodała, w tej sprawie „należy ocenić zachowanie oskarżonego, który w sposób niezgodny ze wszystkimi zasadami, co wynika z treści opinii biegłych, w trakcie pościgu za pokrzywdzonym wyciągnął broń, następnie ją przeładował, po czym z niezabezpieczoną bronią, skierowaną w kierunku pleców pokrzywdzonego, krzyknął 'stój, bo strzelam', a następnie oddał strzał z bliskiej odległości, skutkujący nagłą śmiercią pokrzywdzonego. Po dokonaniu tej oceny zadaniem Sądu jest odpowiedź na pytanie, czy taki strzał był niezamierzonym następstwem działania oskarżonego”?


Proces przed kaliskim sądem dotyczył wydarzeń z 14 listopada 2019 r. Przed południem na jednym z konińskich osiedli patrol policji próbował wylegitymować 21-latka i dwóch 15-latków. Najstarszy, Adam Czerniejewski, zaczął uciekać i - według informacji śledczych - nie reagował na wezwania do zatrzymania. Dlatego goniący go policjant Sławomir L. użył broni. Młody mężczyzna zmarł na miejscu mimo udzielonej mu pomocy medycznej


Oskarżenie prokuratury


Prokuratura Regionalna w Łodzi oskarżyła Sławomira L. o nieumyślne spowodowanie śmierci 21-latka. Sąd dołożył drugi zarzut: o przekroczeniu uprawnień, za co oskarżonemu groziło łącznie do pięciu lat więzienia.


L. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Złożył oświadczenie, w którym przeprosił rodzinę 21-latka.


Sąd ustalił, że Adam Czerniejewski w dniu zdarzenia umówił się z trzema osobami, by wymienić elementy e-papierosa. Kiedy mężczyźni siedzieli na schodach obok salonu fryzjerskiego, zauważyli przejeżdżający radiowóz. Na jego widok pokrzywdzony zaczął się nerwowo zachowywać. Kiedy radiowóz zaparkował, Adam zaczął uciekać. Pobiegł za nim policjant L. W pewnym momencie - jak wynika z zapisu monitoringu - funkcjonariusz trzymał w ręku broń i ją przeładował, po czym ostrzegł: Stój, bo strzelam. Adam Czerniejewski się przewrócił. Kiedy policjant chciał go pochwycić, padł strzał.


Zdarzenie trwało 6 sekund. Strzał - jak ustalono podczas procesu - padł z tyłu do przodu z tzw. przystawienia.


Według przewodniczącej składu orzekającego Katarzyny Maciaszek w sprawie nie ma przesłanek do traktowania zdarzenia jako zabójstwa, a proces nie wykazał, że oskarżony, pociągając za spust, chciał lub godził się na śmierć 21-latka. 


Oskarżony - zdaniem sądu - umyślnie przekroczył swoje uprawnienia. Oddał strzał, choć nie było przesłanek warunkujących użycie broni palnej.


„Kiedy pokrzywdzony upadł, to policjant powinien wiedzieć, że może skorzystać z użycia środków przymusu bezpośredniego, mógł wcisnąć przycisk zwalniający iglicę, wtedy broń byłaby pozbawiona możliwości oddania nawet przypadkowego strzału. Mógł też schować ją do kabury, która posiada specjalne zabezpieczenie chroniące przed zaborem i oddaniem strzału. Podjął próbę zatrzymania pokrzywdzonego, trzymając w ręku odbezpieczoną broń” - wskazała w uzasadnieniu sędzia Maciaszek.



Odmienne stanowisko sędzi


Odrębne zdanie do wyroku zgłosiła sędzia Małgorzata Zimorska. W uzasadnieniu napisała, że jej zdanie odnosi się zarówno do treści wyroku, jak i częściowo do treści uzasadnienia, dotyczącej ustaleń stanu faktycznego w sprawie. Jej zdaniem sąd nie zgromadził pełnego materiału dowodowego, co doprowadziło do przyjęcia, że strzał był przypadkowy i doszło do niego podczas próby pochwycenia pokrzywdzonego.


„Ustalenie tej okoliczności nie znajduje potwierdzenia w żadnym przeprowadzonym w sprawie dowodzie i opiera się jedynie na hipotezie, która po raz pierwszy została użyta przez prokuratora” - napisała sędzia. Element ten - jak stwierdziła - był niezbędny oskarżycielowi, aby w konsekwencji uzasadnić, że „mieliśmy do czynienia jedynie z nieumyślnym spowodowaniem śmierci pokrzywdzonego w wyniku niefortunnego wypadku”. Według sędzi Zimorskiej materiał dowodowy w postaci zdjęć z monitoringu nie pozwalał na przyjęcie takiej hipotezy.


„Sąd nie zweryfikował tego faktu poprzez dopuszczenie dowodu z opinii biegłego z dziedziny balistyki” - napisała sędzia w swoim uzasadnieniu.


Podkreśliła, że nie ma podstaw do ustalenia, że strzał nastąpił w wyniku niezamierzonego, niekontrolowanego nacisku na język spustowy pistoletu, co eliminowałoby odpowiedzialność za strzał z winy umyślnej. Oznacza to w konsekwencji, że nie jest możliwe przypisanie oskarżonemu przestępstwa spowodowania śmierci pokrzywdzonego z winy nieumyślnej.


„Dopiero po przeprowadzeniu opinii z dziedziny balistyki, możliwe jest dokonanie prawidłowego ustalenia stanu faktycznego i ustalenie, czy zachowanie oskarżonego miało postać nieumyślnego spowodowania śmierci z art. 155 kk, jak przyjęto to w wyroku i uzasadnieniu do tego wyroku, czy też było zachowaniem umyślnym, wyczerpującym znamiona zbrodni z art. 148 par. 1 kk przy przyjęciu działania z zamiarem ewentualnym” - napisała.


Sąd Okręgowy w Kaliszu skazał policjanta na trzy lata więzienia za nieumyślne spowodowanie śmierci i przekroczenie uprawnień. W przypadku zbrodni grozi od 8 do 25 lat więzienia. Oskarżony dostał też zakaz pracy w policji na sześć lat.


Ma też zapłacić na rzecz ojca 21-latka nawiązkę w wysokości 50 tys. zł oraz 25 tys. zł na rzecz Skarbu Państwa tytułem zwrotu części kosztów sądowych. Koszty postępowania przygotowawczego wyniosły 119 tys. zł, nie wliczając kosztów poniesionych podczas procesu sądowego.


Wyrok jest nieprawomocny.



Urlop dla przedsiębiorców. Sejm uchwalił „wakacje składkowe”

9 maj, 2024 - 20:09

Za uchwaleniem ustawy głosowało 432 posłów, 7 było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu.


Ustawa ma objąć ok. 1,7 mln przedsiębiorców, wpisanych do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG), zatrudniających oprócz siebie do 9 osób i o przychodach do 2 mln euro rocznie. Dzięki ustawie właściciel firmy dostanie możliwość zwolnienia w jednym dowolnym miesiącu roku z obowiązku opłacania składek na ubezpieczenia społeczne, Fundusz Pracy i Fundusz Solidarnościowy.


Bez zawieszania działalności



Korzystając z wakacji przedsiębiorca nie będzie musiał zawieszać własnej działalności. Oznacza to, że w danym okresie nadal będzie mógł m.in. uzyskiwać z niej przychody (roczne przychody nie mogą przekroczyć 2 mln euro), czy wystawiać faktury.



Aby skorzystać z wakacji, przedsiębiorca będzie musiał złożyć wniosek do ZUS-u w miesiącu poprzedzającym wybrany przez siebie miesiąc.


Ustawa nie będzie obejmować osób, które wykonują działalność na rzecz swoich byłych pracodawców, co ma zapobiegać tzw. wypychaniu pracowników na samozatrudnienie.


CZYTAJ TAKŻE: Polska w czołówce krajów atrakcyjnych inwestycyjnie


Rząd oszacował maksymalny roczny koszt ustawy w 2024 r. na 1,640 mld zł rocznie. Stałoby się tak w wypadku gdyby z wakacji składkowych skorzystali wszyscy uprawnieni. 



Orban dogadał się z Chinami. Szykuje się atomowe partnerstwo z Rosją

9 maj, 2024 - 19:56

– Istnieje duży potencjał rozszerzenia współpracy między Węgrami a Chinami na całe spektrum przemysłu jądrowego, co nigdy wcześniej nie miało miejsca – powiedział Orban. Nie określił jednak, co dokładnie obejmie ta współpraca. Przed wizytą Xi węgierskie media donosiły, że Chińczycy mogą zaangażować się w przyszłości w rozbudowę elektrowni jądrowej w Paksu w środkowych Węgrzech, którą realizuje rosyjski Rosatom.


– Popieramy zasadę jednych Chin, czyli uważamy Tajwan za integralną część tego kraju – powiedział w czwartek Orban. Wyraził również poparcie dla chińskiego planu pokojowego w kwestii wojny na Ukrainie, który zakłada m.in. natychmiastowe zaprzestanie działań wojennych, negocjacje i zniesienie sankcji.


Xi Jinping stwierdził, że Pekin wspiera Budapeszt w jego wysiłkach na rzecz odgrywania większej roli w Unii Europejskiej i wzmocnienia współpracy między Chinami a UE. Podkreślił również strategiczne znaczenie stosunków z Węgrami.


Jakie porozumienia podpisały Węgry z Chinami?


Przed wypowiedziami dla prasy obaj politycy podpisali szereg porozumień dwustronnych. Jedno z nich zakłada zwiększenie eksportu węgierskich produktów rolno-spożywczych do Chin.


Wcześniej Xi spotkał się z prezydentem Węgier Tamasem Sulyokiem. Przywódca Chin wyraził m.in. nadzieję na pragmatyczne stosunki z Pekinem podczas rozpoczynającej się 1 lipca półrocznej prezydencji węgierskiej w Radzie UE.


Rząd Orbana sprzeciwia się działaniom Unii Europejskiej, które utrudniłyby współpracę gospodarczą między Europą a Chinami. Chodzi przede wszystkim o sektor samochodów elektrycznych, w rozwój którego na Węgrzech Pekin zainwestował w ostatnich latach wiele miliardów dolarów.

– Chiny były najważniejszym inwestorem na Węgrzech w ubiegłym roku – powiedział podczas swojej kwietniowej wizyty w tym kraju minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto.


Chiński koncern BYD poinformował w grudniu, że swoją pierwszą europejską fabrykę samochodów osobowych wybuduje w Segedynie na południu Węgier. Z kolei w połowie 2022 roku chiński CATL ogłosił, że zainwestuje ponad 7,3 mld euro w budowę fabryki akumulatorów o mocy 100 GWh w Debreczynie.


Przywódca Chin będzie przebywał na Węgrzech do piątku. Wcześniej odwiedził Francję i Serbię.


Ostatni raz Xi był na Węgrzech w 2009 roku, jeszcze przed objęciem kierowniczej roli w Chińskiej Republice Ludowej. W tym roku oba kraje obchodzę 75. rocznicę nawiązania stosunków dyplomatycznych.



Hołownia spotkał się z rolnikami w Sejmie. „Rozmowa w trudnych okolicznościach”

9 maj, 2024 - 19:56

Marszałek Sejmu zapowiedział spotkanie z rolnikami ze Związku Rolniczego Orka na konferencji prasowej. Jak dodał, zobaczy, czy jest w stanie w jakiś sposób pomóc tej grupie. Do Sejmu rolnicy weszli na przepustki Konfederacji i PiS. Hołownia mówił, że prosił posłów PiS i Konfederacji, aby przekonali rolników z grupy Orka, że pozostawanie w Sejmie na noc, czy stosowanie protestów okupacyjnych nie powinno mieć miejsca w czasach, kiedy bezpieczeństwo nie tylko tego budynku, ale też Polski powinno być naszym priorytetem.


– Poprosiłem ministra rolnictwa, aby spotkał się z nimi. Z tego, co wiem minister Czesław Siekierski zaprosił ich na jutro do ministerstwa rolnictwa – powiedział marszałek.


Marszałek został zapytany także o spotkanie z posłami, którzy umożliwili protestującym wejście do Sejmu. – Przyszedł poseł Marek Suski, reprezentując większą grupę, Ryszard Bartosik, Woźniak i Roman Fritz – przekazał polityk. Dodał również, że z posłem Robertem Telusem rozmawiał wcześniej.


– To była rozmowa w trudnych okolicznościach (...) na koniec spotkania wszyscy rozumieli, co do siebie mówią – przyznał marszałek.


Hołownia stwierdził, że „naruszenie porządku, Regulaminu Sejmu to nie jest zachowanie, które będziemy tolerować u kogokolwiek. Dotyczy to także posłów”. – Musimy dbać o bezpieczeństwo i porządek w tym budynku, bo czasy są trudne – argumentował.


Marszałek Sejmu kilka razy podkreślał, że „wszyscy parlamentarzyści są odpowiedzialni za bezpieczeństwo w gmachu, a to, że zaprosiło się dorosłe osoby, które same odpowiadają za swoje zachowanie lub, że zaproszenie w imieniu posła wystosował klub, nie jest dobrą wymówką”.



Grupa 11 rolników ze Związku Rolniczego „Orka” rozpoczęła w czwartek po południu protest w Sejmie. Jeden z przedstawicieli protestujących Mariusz Borowiak mówił mediom, że „rolnicy nie opuszczą Sejmu, dopóki nie spotka się z nimi premier Donald Tusk”. – Przyjechaliśmy tutaj. I dzisiaj chcielibyśmy zaprotestować przeciwko „Zielonemu Ładowi”, przeciwko otwarciu granicy na produkty płynące do kraju z Ukrainy. Chcielibyśmy, aby w końcu ktoś potraktował nas rolników bardzo poważnie – podkreślił Borowiak.


– Chcielibyśmy zostać tutaj. Chcielibyśmy prosić pana marszałka (Szymona) Hołownię o to, aby umożliwił nam pozostanie tutaj i w legalny sposób protestować. Bronić swojej racji, bronić swojego rolnictwa – wyjaśnił.


Zaznaczył, że „rolnicy nie chcą upolityczniać swojego protestu, prośbę o zaproszenie wysłali do posłów wszystkich klubów”.



Łukaszenka szykuje szturm na polską granicę? OMON zwozi migrantów

9 maj, 2024 - 19:31

Migranci są transportowani z Mińska potajemnie, w nocy, cywilnymi pojazdami kierowanymi przez funkcjonariuszy OMON - oddziałów prewencyjnych milicji. Formują z nich grupy po 25-30 osób i rozmieszczają na terenie baz ochrony pogranicza. Wśród nich są także kobiety. Przedstawiciel każdej grupy jest podporządkowany oficerowi białoruskiemu.


We wcześniejszych próbach nielegalnego przekroczenia granicy i potyczkach z polskimi i litewskimi pogranicznikami brali udział także funkcjonariusze białoruskiego OMON-u, którzy przeszli szkolenie specjalne pod kierownictwem najemników z rosyjskiej Grupy Wagnera na poligonie w Marjinej Gorce obwodu mińskiego. Przy granicy z Polską i Litwą stacjonują oddziały składające z takich funkcjonariuszy.


Od ponad dwóch lat, tysiące nielegalnych migrantów podejmują próby nielegalnego przekroczenia granicy z Polską i krajami bałtyckimi z terytorium Białorusi.


Co na to Straż Graniczna?


Pytany o te doniesienia rzecznik prasowy Komendy Głównej Straży Granicznej mjr SG Andrzej Juźwiak przyznał, że do formacji docierają różne sygnały, „w tym o możliwości grupowania większej liczby cudzoziemców przy granicy przez służby białoruskie”. – Obecnie nie obserwujemy takiego zjawiska, uważnie monitorujemy granicę i będziemy reagować adekwatnie do sytuacji – poinformował.


Według opozycjonistów były przypadki, gdy pracownicy OMON-u w cywilnym ubraniu brali udział wraz z imigrantami w starciach ze strażnikami granicznymi sąsiedniego kraju.


Bypol to organizacja założona przez byłych funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa Białorusi, którzy przeszli na stronę opozycji. Oficjalnie przez reżim Łukaszenki uznawani są za organizację terrorystyczną. Jej główni członkowie zostali zaocznie skazani przez sąd w Mińsku na wieloletnie wyroki m.in. za domniemaną zdradę stanu.